“Skok w nadprzestrzeń” i obozy językowe.
Obóz językowy z Collegem Językowym
Jak wiesz podstawowe umiejętności językowe, a jest ich pięć, ćwiczysz za każdym razem, kiedy mówisz, słuchasz, czytasz i rozwiązujesz ćwiczenia czy piszesz w języku obcym. Czy istnieje jednak sposób, aby skoordynować ten proces w taką całość, aby po pierwsze był bardziej spójny, a po drugie szybciej przyniósł oczekiwane efekty w postaci biegłości językowej?
Dziś proponuję przyjrzeć się takim elementom składowym, które nie tylko przyśpieszają opanowanie języka bardziej, ale przede wszystkim przesuwają skalę jego kompetencji z mikro do makro. Tym elementem łączącym rozwój kompetencji językowych z kompetencjami społecznymi i nieporównywalnym z niczym innym całościowym zanurzeniem w języku są kolonie i obozy językowe. To w ich trakcie dzieci i nastolatkowie poprzez wspólną zabawę nie tylko zacieśniają więzy, zawierają przyjaźnie, ale PRZEDE WSZYSTKIM robią to, co ja nazywam “Skokiem w Nadprzestrzeń”. Wszyscy fani sagi Star Wars zapewne pamiętają, że chodzi tu o niezwykłe przyśpieszenie statku kosmicznego “the Millenium Falcon”, który przenosi Hana Solo i jego przyjaciół, w okamgnieniu do innej galaktyki.
I o tym właśnie jest dzisiejszy post. O takim skoku umiejętności, nie tylko językowych, który jest możliwy dzięki warunkom jakie stwarzają obozy i niewyobrażalnym korzyściom procentującym na wiele lat do przodu, a potem jeszcze w dorosłym już życiu.
Jak wykonać “skok w nadprzestrzeń?”
Jako rodzic wiesz dobrze, że dzięki powtarzalności pewnych zdarzeń kształtujemy nawyki. Ukształtowanie nowego nawyku zajmuje nam dorosłym 21 dni. U dzieci ten proces trwa szybciej. W czym tkwi różnica? W szczegółach – jak mówi przysłowie.
W swojej wieloletniej praktyce i corocznej obecności i zabawie WRAZ z dziećmi i młodzieżą podczas naszych obozów językowych zaobserwowaliśmy, my lektorzy i animatorzy, którzy bawimy się z dziećmi po to, by uczyć, że tylko taka forma nauki, w której CJ – CAŁY JA – jestem zaangażowany w daną czynność jest wspomnianym powyżej “skokiem w nadprzestrzeń”.
Jak to? Ponieważ w spontanicznej zabawie dzieci angażują się całym sobą i angażują tak mocno, że wszystkie zmysły spójnie i jednocześnie reagują na “podawany język”. W ten sposób przyswajają go wiele razy szybciej niż na standardowych lekcjach języka. Każda z tych czynności, wykonywanych w formie zabawy, zapisuje się na trwale w obrazie zapamiętanych i kojarzonych potem na przestrzeni kolejnych lat emocji i uczuć.
“Dobrze się czułem i dobrze bawiłem, a ile nauczyłem” mówią dzieci po obozie. Czemu komunikują to wprost? Ponieważ ONE SAME WIEDZĄ I CZUJĄ, że używając wszystkich zmysłów podczas nauki języka poprzez ruch (zajęcia sportowe i rekreacyjne), zajęcia warsztatowe (zajęcia angażujące wszystkie zmysły), zdrowe współzawodnictwo – turnieje, rozgrywki, quizy, wszystko to nadaje wartość najprostszym czynnościom i wpisuje się w ich “Całe Ja”. Ta wartość to Ja. I to JA decyduje, że chce być częścią tej całości.
Dzieci, kilkanaście razy szybciej niż osoby dorosłe, zapamiętują prezentowany/używany język, a często całe wyrażenia. Nawet jeśli kiedyś znajdą się one w przegródce długo nieużywanych wyrażeń tzw. “pasywnego” języka, to wciąż po minimalnym bodźcu z zewnątrz wyrażenie to lub słowo, a nieraz i całe zdania zostaną przywołane ponownie do słownictwa aktywnego poprzez jeden taki bodziec z zewnątrz.
Przykład 1
W trakcie zabaw w grupie byliśmy pierwsi w wyścigach z taczkami (moją “taczką” był Bolek, kolega z pokoju, potem ja byłem jego “taczką”). Wciąż pamiętam, że to nazywa się “wheelbarrow”. Wciąż pamiętam, jak chichraliśmy się, kiedy niektórzy nie potrafili przebierać łapkami, aby być dobrą taczką, a inni musieli ciągnąć nogi za sobą, bo ich “obsługa” nie była wystarczająco silna. To, co było wspólne to fakt, że nikt nie chciał przegrać. To wszystko sprawia, że kiedy natknę się kiedykolwiek na sytuację, w której słowo “wheelbarrow” będzie mi potrzebne, słowo samo “odwzoruje” mi się w pamięci poprzez fale radosnych emocji, a co za tym idzie obrazów, dźwięków i wspomnień, czasem nawet popartą zapachami (a jak tam pachniało lasem albo watą cukrową, jeśli akurat ją jadłeś ;)).
Przykład 2
Wyjeżdżam z rodzicami do Grecji, wchodzę do sklepu i wiem dokładnie co powiedzieć, aby kupić sobie lody. Czemu? Bo na obozie setki razy mówiliśmy “Can I have the spoon (fork, knife, cup, butter) etc”. W trakcie codziennych wspólnych posiłków i potem często w ciągu dnia prosząc o coś. Czemu tak proste czynności, kiedy wykonujemy je w grupie, podczas wspólnej zabawy, w trakcie której językiem komunikacji jest język obcy (już “nieobcy”), dzieci zapamiętują na całe życie? Właśnie dlatego, że tylko w trakcie tych wszystkich zabaw, wspólnych gier, wspólnych zadań wykonywanych w parach i w drużynach kształtuje się coś tak nieocenionego, jak “praca w grupie” i moja tożsamość z tą grupą, i chęć bycia jej częścią. Tzw. “skok w nadprzestrzeń” dokonuje się, ponieważ czuję Całym Ja, że jestem częścią tej układanki, tego zadania, które mi powierzono i czuję odpowiedzialność za wykonanie go dobrze nie tylko dla siebie, ale i dla korzyści całej grupy. Dobrze się bawię a poprzez zabawę uczę.
Wiemy, że trwale ćwiczymy pamięć długotrwałą i krótkotrwałą w obecności dobrych, pozytywnych emocji – życzliwości, wsparcia, pracy w parach i grupach, gdzie każdego wkład w dany projekt jest równy – a zatem rosnące z dnia na dzień poczucie własnej wartości, przydatności i waleczności, bo czego nie robi się, żeby “moja” drużyna wygrała. Nieocenioną wprost rolę odgrywają starsi wiekiem koleżanki i koledzy, którzy życzliwie pomagają i kierują, czasem coś podpowiedzą (Hania, roll it, roll it, don’t pick it up). Kiedy jest taka współpraca w grupie, dzień za dniem widać nie tylko rosnące zżycie się grupy (stąd w kolejnych latach dzieciaki spotykają się znowu i znowu, ba, umawiając się na konkretny turnus, pozostając ze sobą w kontakcie przez cały rok), ale i orientację dziecka w języku i jego motywację, by dalej w nim wzrastać.
Skąd się to bierze?
BO w grupie siła i nic nie jest w stanie ich powstrzymać. Bo “Cały Ja” wykonałem skok w nadprzestrzeń budując swój wizerunek i ten mój wizerunek mi się podoba. Ba, podoba się też innym!
Ciało i zmysły to też JA! W grupie – przechodzę test tych moich umiejętności, to grupa, drużyna weryfikuje moją przydatność. Staram się wtedy podwójnie, bo to “my” osiągamy zamierzony cel.
“Skok w nadprzestrzeń“ jest jak rozpędzony pociąg pozytywnych emocji, wspomnień, przy zaangażowaniu wszystkich zmysłów w naukę języka (autorska metoda “zobacz, dotknij, poczuj, zapamiętaj”) oraz tak naprawdę CAŁEGO JA w odkrywanie coraz to nowych WŁASNYCH możliwości, których być może nikt nigdy wcześniej nam nie pokazał jak można spożytkować. A właśnie to, co robię ma wartość dla mnie. I dla innych także!
CO POTEM? CO PO POWROCIE Z OBOZU?
Moje doświadczenie, moje myśli, moje emocje i uczucia oraz mój nowy język “nieobcy”, którym opisuję otaczający mnie świat jednocześnie komunikując się nim w najbardziej naturalny sposób w trakcie wspólnej zabawy jest zasobem, z którego dziecko czerpie przez lata.
Komunikacja to nie oderwana od całości umiejętność, której nauczę się siedząc w klasie – żeby nie wiem jak interesująca i zachęcająca ta nauka była. Jak zapewne wiecie poprzez komunikację rozumiem także czytanie, bo muszę odszyfrować zapisany przekaz oraz go zrozumieć, pisanie, bo muszę umieć przelać na papier zwięźle i sensownie swoje myśli. To także słuchanie co mówią inni i adekwatna do ich mówienia moja własna reakcja, analizy, syntezy i dawka krytycznego myślenia.
Chodzi o dotknięcie tej sytuacji samemu, zanurzenie się w języku, poczucie go “CAŁYM JA” ciałem, umysłem i “mną”.
Obóz językowy – przez całe 10 dni angażuje dzieci w taki proces, który jest niemożliwy do odwzorowania w żadnych innych warunkach. W czasie wolnym od wszystkich dodatkowych obowiązków, z całym skupieniem na relacjach z innymi, w nowym otoczeniu i ze wspierającą zachętą wychowawców – lektorów, w genialnym otoczeniu przyrody i w towarzystwie innych dzieci uczą się kilkanaście razy szybciej, skuteczniej – wykonując “SKOK w NADPRZESTRZEŃ”. Poprzez powtarzalność zdarzenia (kolejny obóz językowy) są w stanie już w szkole podstawowej osiągnąć biegłość dzieci z liceum i bez barier posługiwać się językiem angielskim w stopniu bardzo dobrym, potem szlifując język na wartościowym kursie językowym, pod okiem wykwalifikowanego i mądrego nauczyciela przewodnika. Czy warto?
Po stokroć warto. Usłyszeć “straight from the horse’s mouth” – wprost od uczestników “no tyle ila ja się tutaj nauczyłem to się nigdzie nie nauczyłem”. Tylko po to. To perspektywa nauczyciela.
A dziecka? Przeżyć przygodę życia na obozie językowym w trakcie wspólnej zabawy, kształtując w sobie postawę zwycięzcy “przybyłem, zdobyłem, zwyciężyłem”*, w której postawa dam radę, mam narzędzia i potrafię przekazać to, co chcę – komunikując się z grupą w języku docelowym – “Całym Ja” to coś, co wybieram. To coś, co czuć w postawie, kiedy wyjeżdżają już do domów – udało się. Bo język to nie tylko słowa. To “Cały Ja”.
Stąd już tylko mały kroczek, aby odwzorować tę postawę zaangażowania w zabawę zwaną “pracą zawodową” stosując te poznane na obozach zasady: dam radę, mam narzędzia – perfekcyjny angielski – i potrafię każdego dnia dać grupie i przyjąć od grupy to, co buduje jedność – profesjonalizm i umiejętności, których pozazdrości mi sam szef. Albo pracownicy, kiedy to ja nim będę ;).
Bo dokonałem skoku w nadprzestrzeń Całym Ja! Wtedy kilkanaście lat wcześniej! A dziś to kontynuuję. I codziennie zwyciężam!!!
* – Juliusz Cezar powiedział “I came I saw I conquered” – zmieniam więc drugi człon na bardziej użyteczny 😉
Izabela Jarzębska